Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla mnie prawdziwą męką. Moja żona miałaby żywot, godny ubolewania.
Na to zauważyłam:
Dziękuję serdecznie za ostrzeżenie. Zresztą nie ma pan powodu do obawy. Wcale nie mam zamiaru wyjścia za pana. Nigdy nie patrzyłam na pana jako na kandydata do małżeństwa.
Powrócił później do tego tematu.
— A więc Eryk! — rzekł. — Czy pani może sobie wyobrazić, że została jego żoną?
Siedział przy mnie na sofie. Moja prawa ręka spoczywała przed nim na stole. Gdy nie odpowiedziałam, ujął ją i powtórzył pytanie niemal szeptem. Wówczas wyjaśniłam — mam wrażenie, że tak właściwie rzekłam wyraźnie, iż „był czas, gdy sądziłam, że muszę wyjść za Eryka, ale teraz“...
— Co teraz? — znowu to pytanie szeptem.
— Teraz wiem, że to jest niemożliwe.
— A dlaczego?
Twarz jego była blisko mojej, oczy zaglądały tak błagalnie, tak ciepło w moje — czułam, że krew burzy się we mnie, wszystko lśniło, szumiało dokoła, byłam bliska omdlenia, a wtedy...
Wtedy pocałował mię albo raczej ja jego... Usłyszałam, że mówił do mnie „ty“,