Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bez Słowa nic się nie stało!“
Cóż za labirynt zaklęty!
I gdzie tu do wyjścia droga?
Takie głębie i zamęty,
Że ja, co już lat nie mało
Przemęczyłem, prześlęczałem
Nad księgami uczonemi,
I świeckiemi i boskiemi,
Nic a nic nie zrozumiałem!
Nic a nic, z tej książki całej
Takiej lichej, takiej małej!

(wraca do czytania)

„Na początku było słowo“....

(zatrzymuje się)

Na początku!... i na jakim?...
Czy gdy Jowisz, Neptun, Pluto,
Dzieląc świat berłem trojakiem
Władzę swoję ztąd wysnutą
Wznieśli nad świata budową?...
Ten stał się panem na niebie,
Drugi piekła wziął dla siebie,
A trzeci zagarnął morze,
A ziemię dali Cererze,
Czas oddali Saturnowi,
Ogień zaś Merkurjuszowi
Powierzyli i Wenerze?...
Nie! nie!... to nie o tej porze,
Nie o tym mowa początku; —