Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ESKARPIN.

A teraz chwilę pomyślę...
Trzeba zważyć jak rzecz była,
Rozebrać mądrze i ściśle.
Który to Bóg lwy wysyła?...
Ten, w którego Darja wierzy,
Ten sam, w którego z pokorą
Wierzył mądry Karpoforo.
Cóż ztąd wnioskować należy?
Że Darja pomoc odbiera,
A Karpoforo umiera.
A więc, co się tycze wiary,
Gdybym jakie miał zamiary,
Trzeba się przyjrzeć z daleka,
Muszę być nie bardzo skory,
Bo nie Darji los mię czeka,
Lecz najpewniej Karpofory.
Co wszystko mając na względzie,
Myślę że najlepiej będzie,
Nawet mądrze i moralnie,
Zachować się neutralnie.
Jak dziś, ani poganinem,
Ani będę chrześćjaninem.
Ot sobie będę nijakim,
Ani takim ani siakim.
Na dwóch stołkach sobie siędę,
Tak się kłopotu pozbędę.

(odchodzi.)