Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I gdyś już tak przyciśniony,
Słuchaj co niosę z mej strony.
Jestto mój wczorajszy kwiatek,
Zrobiłam go jak dodatek,
Objaśnia on należycie
Myśl w śpiewie zawartą, skrycie.
„Zapomnienia straszna karo!
Za cóż jestem twą ofiarą?
Wszak ja tem silniej kochałam,
Im bardziej zapomnieć chciałam!“
Natura w swojej rozstrzeni,
Gdy wszystko potrzebnem mieni,
W tem moc swoją objawiła,
Że nigdy niezostawiła
W ciągu swego gospodarstwa
Trucizn bez przeciw-lekarstwa.
Wszystko co tylko się rodzi
Z przeciwnikiem razem wschodzi.
I tak: miłośne cierpienia
Mają balsam zapomnienia.
Te śliczne cuda natury,
Te złote gwiazdy u góry,
Wszak ich wpływ nieunikniony,
Ich blask niczem niezgaszony,
Poznać je wszak łatwo można,
Lecz dostać, pokusa próżna.
Tak ja, choć dobrzem wiedziała,
Że na miłości cierpienia