Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Łatwo, powtarzam, dostrzedz i Klaudjuszów, onych niby poczciwych marzycieli, goniących wciąż za fałszywemi ideałami po chmurach fantazji, a nie chcących widzieć i pełnić prawdy na ziemi; modlących się nawet do męczenników o wstawienie się za nimi, ale zatykających uszy na głos Karpoforów, wołający:

Bóg pomaga tylko temu,
Kto sam walczy przeciw złemu.

A oneż Cintie i Nisidy, te smutne a wierne reprezentantki fałszu w życiu, w sztukach i w poezyi — nie sąż to nam dobrze znajome postacie płci obojej? Kalderon kreśląc te wszystkie osoby, musiał mieć doprawdy jasnowidzenie czasów dzisiejszych.
Podobieństwo to chwili obecnej z przeszłością tak odległą, smutne jest i bardzo smutne, ale Chrześcijanin, w bojaźni Bożej na wszystko patrzący, nawet i pod tym smutnym obrazem, dopatrzy się jeszcze pociechy. — Pod całunem zimy, mrozu, śmierci, odkryje on: wydobywający się ku słońcu plon nowej wiosny. Są to konieczne cechy dopełniania się epoki jednej, a poczynania się drugiej, wyższej — i tak dalej, następnie, przez wieki, aż do kresu Słowem Bożem naznaczonego.
A ten Krisanto! cóżto za nauczająca postać, jakiż to upokarzający przykład dzisiejszym mędrkom! — Poganin to z początku, a chociaż poganin, pokorny, a pokorny właśnie dla tego, że wciąż za wyższem życiem tęschniący. — Wielką on pracą dobił się pewnika, że rozum nie jest wcale najwyższym rozeznawcą i sędzią, że są tajemnice, przeciw którym ludzki rozum za słaby, i wyższych a silniejszych potrzebuje pomocy, aby mu drogę utorowały. — To też gdy tego poganina uderzy zdanie, myśl, książka, której pomimo wszelkich swoich usiłowań zrozumieć nie może, on chociaż poganin, nie woła jednak: to głupstwo! to szaleństwo! to wymysł osłabionych umysłów! — Nie, — jemu sąd taki ani przez myśl nie przejdzie. — On tylko powie sobie po prostu: to przechodzi siły