Przejdź do zawartości

Strona:Paweł Staśko - Kain.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podeptam i rozmiotę!...
Ja odeń nie chcę mieć
darów! Poco mi złote
jego przynęty? Kłam,
kłam żądzy z ócz mu patrzy,
jak gad, jak wąż!
Życie! pato-że szłam
w twe młode lata, jasne
by się ich lękać wciąż — —
Aby pragnienia własne
i marzeń świat prostaczy
dać sobie skraść? — och, nie!!

ABEL.

Nie trwóż się mój ty śnie,
ja cię obronię!

SCENA VII.
(Wchodzą Adam i Ewa)
ALMA.
(lękliwie)

Mamo,
Kain już wrócił...