katechizmu i słowami katechizmu. Samodzielności życia duchownego nie znamy, gdyż jest ono nawet zakazane. Istnieje zasada, że nie należy wtrącać się do spraw księżych, a księdzu nawzajem każemy nie wtrącać się do spraw publicznych. Zasada ta kończy się na tem, że ksiądz istotnie nie pozwala nam wtrącać się do spraw, jakie uważa za swoje, ale do spraw publicznych wtrąca się o ile mu się zdaje, że interes jego tego wymaga. Notujemy sobie jednakże jedno ciekawe zjawisko. Mianowicie ksiądz i wogóle przedstawiciele kościoła interesują się tylko tak zwaną prawowiernością swych parafjan i podnoszą wielki gwałt, jeśli ujawnia się jakieś małe i nic nie znaczące odchylenie w poglądach na sprawy, które nawet do najważniejszych nie należą. Pojawiająca się gdzieś herezja staje się przedmiotem dochodzenia wielkich hierarchów i opiera się zazwyczaj o papieża. Chodzi tu o herezję teoretyczną, która ma się do życia akurat tak, jak każda teorja względem praktyki. Gdy chodzi o herezję praktyczną, kościół pozostaje obojętnym jakby go to nic a nic nie obchodziło. Dopóki człowiek żyje, działa, mówi, pisze i czyni jakby Boga i kościoła wcale nie było, kościół nie zwraca na to uwagi, co najwyżej niejako z przyzwyczajenia potępi jakieś dzieło naukowe albo literackie, które uchodzi za heretyckie, ale niech tylko ten sam człowiek spróbuje wyprowadzić teorję ze swego życia bezbożnego, wówczas przeciw tej teorji powstaje kościół z całą stanowczością i każe odwołać, albo wyklina. Jest to dość dziwne, boć ostatecznie bandyta, złodziej, paskarz, spekulant, to ludzie, którzy są o tyle gorsi od heretyków, że szlachetny nieraz heretyk teoretyzuje, a bandyta działa, podobnie jak jego kolega złodziej i spekulant. Zaprzeczeniem wiary w Boga będzie niewątpliwie pijaństwo, łapownictwo, nieuczciwość jakakolwiek w życiu prywatnem i publicznem i t. d. Będzie to ateizmem praktycznym, rzeczywistym, ale taki ateizm kościoła nie obchodzi. Dopiero nazwanie rzeczy po imieniu, ujęcie powszechnej rzeczywistości w system myślowy, zaczyna interesować przedstawicieli kościoła, chociaż teoretyków naliczyć można kilkunastu lub kilkudziesięciu najwyżej, podczas gdy praktycznych rzeczywistych ateistów istnieją miljony i żyją tak, jakby ich obowiązywała teorja ateistyczna.
Nazywać się społeczeństwem chrześcijańskiem w takich warunkach można tylko przez nieporozumienie. Całe nasze chrześcijaństwo reprezentują księża broniący krzykliwie interesów Rzymu w Polsce oraz zwolennicy tych księży korzystający wraz z nimi z pewnych przywilejów politycznych i społecznych. Jasnem jest, że w społeczeństwie uważającem siebie za chrześcijańskie, Chrystus powinien żyć nietylko w pewnych chwilach uroczystych, ale stale. Powinniśmy spotykać ducha jego na ulicach, placach publicznych, warstatach pracy, gabinetach ministrów, pracowniach uczonych i wszędzie wogóle, gdzie chrześcijanin bywa, boć Chrystus powiedział, że gdzie zgromadzą się dwaj lub trzej
Strona:Paweł Laskowski - Droga do kultury.djvu/20
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
18