Strona:Paulina Krakowowa - Niespodzianka.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

godnie żyłabym za to spokojnie z dziećmi mojemi!
— No, to weź go sobie — rzekła Felcia — i tak ja za to zegarka kupić nie mogę.
— Ani ja konika — dodał Jaś — weź i mój.
I przez okno podali pieniądze kobiecie, która ze łzami w oczach ucałowała ich rączki, i odeszła szczęśliwa i wesoła.
Potem dzieci uradowane rzekły do siebie:
— Dziwna rzecz te pieniądze, tak ich wiele potrzeba na strój lub zabawę, a tak mało na uszczęśliwienie biednych.