Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
173

— «Dobra noc, panie Rosz-nuar» dodał Alfred wychodząc z Edwardem.
Robino sam jeden się został. Już blizko północ; pokój jego jedna tylko świéca objaśnia; a trzy części ogromnej tej przestrzeni toną w najzupełniejszej ciemności. Robino woła Franciszka, żzeby go rozebrał, i każe mu się położyć spać w sąsiednim pokoju, aby był na zawołanie.
Kładzie się nareszcie, kazawszy sobie lampkę na noc zapalić. Człowiek z Klermą-Ferran przychodzi mu na pamięć. Zaczyna mu się wydawać, że pokój sypialny jest za wielki; obicie za ciemne, a postać Zuzanny, nad którą się w dzień zachwycał, w nocy strachem go przejmuje. Już Robino nie jest amatorem starożytności, i usypia, z zamiarem odnowienia nazajutrz zaraz swego zamku.