Strona:Paul de Kock - Dom biały tom II.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
161

nym, przechadzka po zamku dodała wszystkim apetytu, a pan Ferulus je, jakby na czczo uszedł mil dwadzieścia.
— «Czy dawno już panie Ferulus, mieszkasz w tych stronach.
— «Z dziesiątek lat, panie Rosz-nuar.
— «Czy znałeś pan przeszłego dziedzica... fabrykanta cukru?
— «Bardzo mało... był to głupiec... nigdy nie przyjmował gości... nie zapraszał!.. znał się tylko ze swymi burakami!...
— «O! co ja, to będę przyjmował... spraszał... Czy jest téż tu, kto z lepszych w okolicy?
— «Nie wiele!... wieśniacy wszystko... ludzie ograniczeni, którzy nawet swoich dzieci do mojej szkółki nie posyłają.
— «A! pan utrzymujesz szkółkę?
— «Tak! panie Rosz-Nuar, szkółkę męską, przyjmuję dzieci od lat dwóch do