Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
203

Alfred wstaje:nowiąc: «Ja jestem filozof, kiedy podróżuję, i byleby obiad był dobry.»
—Lecz Robino krzyczy, woła, hałasuje; i gospodarz przychodzi nakoniec z czapeczką w ręku.
— «Każże nam dać osobny pokój! odzywa się Robino — zdaje mi się mosanie, że powinieneś mieć na uwadze, żeby nas lada z kim nie mięszać.
— «Nakrywają dla panów na piérwszym piętrze, a jeśli panowie życzą sobie pójść...
— «Zapewne.
— «Panowie będą tu zapewne nocować?
— «Nie, nie! my będziemy nocowali w moim majątku de la Rosz-nuar.»
Na te słowa nieznajomy podniósł oczy; i z uwagą patrzy na mówiącego, który kończy: «Znasz zapewne ten zamek, panie oberżysto?