Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
200

kie dochody — wspomniałem tylko, iż się domyślam, że był kiedyś bogaty.»
Czas jakiś rozmawiają jeszcze o nieznajomym; lecz przybycie nowych gości, i zatrudnienie, wkrótce go z pamięci gospodarza wybiły.
Nazajutrz o świcie, nieznajomy leżał jeszcze na kamiennej ławce naprzeciw oberży; mniej już myślom oddany, zdawał się przypatrywać nadchodzącym podróżnym i kilkakroć, chciał się do niektórych z nich przybliżyć; lecz wkrótce potém siadał znowu na ławce, a na twarzy malowało się okropne jakieś niewyrozumiane uczucie.
Około południa wszedł do oberży, równie się skromnie jak wprzódy posilił, i sparłszy głowę na ręku, siadł zamyślony nad stołem. Długo już tak zostawał, a gospodarz nawet nieśmiał mu przerwać