Strona:Paul de Kock - Dom biały tom I.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
198

— «Tak! jestto we zwyczaju, pan pojmujesz, że my sami nie możemy tak...
— «Rozumiem! dobrze! dobrze!.. czyżem cię o co darmo prosił?
— «Nie, panie, ja tego nic mówię, ale...
— «Ale milczże waść, i daj mi pokój!»
Gospodarz kładzie znowu czapeczkę, z minę nieukontentowaną, a nieznajomy zapłaciwszy, oddala się.
«Zaczynam się teraz przekonywać, mruknął gospodarz, ze ten jegomość jest włóczęga — spać na łące! to cokolwiek podejrzane.... szkoda że u mnie nie nocował, boby mi był musiał nazwisko powiedzieć.
— «Oho! w tymbyś go nie złapał! rzekł mały jakiś jegomość wchodzący na salę, kiedy z niej podróżny wychodził. «Przybywszy do miasta, okazał natychmiast swoje papiery burmistrzowi.