Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czynę? Dzień i noc dręczyłeś moje biedne dziecko zazdrością, kiedy była jeszcze uczciwą żoną.
Mordercy nabrzmiała żyła na czole. Strasznym wzrokiem spojrzał na starą:
— Przeklęta kuplerko! Czyżeś mi swego dziecka nie sprzedała za pieniądze?
Moung Dammo nakazał spokój.
— Opowiedz wszystko, jak się stało — rzekł, zwracając się do oskarżonego.
Oskarżony rozpoczął:
— Patrz pan, tak oto urodziłem się. — Mówiąc to, wyciągnął ku sędziemu swój kikut. — Ojciec mój został jeszcze przed mojem przyjściem na świat zastrzelony, matka zaś odumarła mnie wtedy, gdy jeszcze wyrazu „matka“ wymawiać nie umiałem. Odkąd zapamiętam, żyję z jałmużny. Jakże bowiem mógłbym pracować? Trzeba nadto wiedzieć, że nietylko jestem kaleką, ale jeszcze i chorobą obciążony. Ludzie powiadają, że to mię dręczą złe duchy. Wtedy to ciska mię na ziemię, czemu me mogę się obronić, i rzucam się na wszystkie strony jak opętany.
— Pewnego dnia tedy, gdy jak zawsze na swe miejsce przy wielkiej pagodzie wybierałem się, właśnie przed kramikiem tej kobiety — tu wska-