Strona:Paul Dahlke - Opowiadania buddhyjskie.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

duje się zupełnie w naszej mocy i może być bez obawy ze wszystkich stron oglądane.
— Czy masz sztylet przy sobie?
— Oczywiście, Panie. Wszak jestem szlachcicem.
— Co robiłeś o tej godzinie na ulicy?
Szlachcic milczał.
— Czyś nie miał przy sobie służącego?
— Nie, Panie.
— Dlaczego szedłeś bez służącego?
— Posłałem go do domu, Panie.
— Dlaczego?
Szlachcic milczał.
— No, to ja ci powiem: Ponieważ szedłeś na sprzysiężenie, albo szedłeś stamtąd.
— Na wszystko, co jest świętego! mylisz się. Panie.
— A więc gdzie byłeś, kiedy cię pojmano?
Szlachcic milczał znowu. Byłby się raczej pozwolił żywcem na kawałki posiekać, niżby się miał przyznać, że i siebie samego i żonę swą pohańbił. Wskutek tego więc został odprowadzony, a następnego ranka zawieziony do silnej twierdzy pomiędzy Manadalay a Bhamo, dokąd odsyłano wszystkich przestępców politycznych, a której-to twierdzy komendant odzna-