Strona:Patryotyzm i kosmopolityzm.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

części naszej cywilizacyi: dobrobytu, wiedzy, uobyczajnienia. Oni to ze srogiemi trudy i niebezpieczeństwy wydzierali panowanie nad ziemią, którą zamieszkujemy, puszczom niedostępnym, wodom niszczącym, moczarom siejącym mór i choroby, gadom jadowitym, dzikim zwierzętom; oni to następnie rozszerzali i doskonalili uprawę ziemi téj, aby dla pokoleń następnych coraz obfitsze przynosiła plony; oni, zwyciężając przeciwności i ponosząc trudy, dziś już nam niepojęte, krok po kroku zdobywali dla siebie i następców swych prawo i możność wstępu do świątyni wiedzy, — do tej świątyni, tak czczonej dziś, tyle ludziom dzisiejszym dającej i obiecującej, a która, bez ich usiłowań, poszukiwań, ofiar i męczeństw nieraz, byłaby wiecznie przed nami zamkniętą; oni to, nakoniec, różnymi sposoby i ku coraz wyższemu poziomowi wznosząc uczucia, myśli i obyczaje swe, rozniecali święty ogień czci i ukochania dla dobra, prawdy i piękna, ogniem tym oczyszczali stosunki swe domowe, towarzystkie i społeczne od grubości i bezwiedności pierwotnej, stopniowo zatém, powoli, a niełatwo zaiste, wytwarzali spółczesną nam moralność. Nie uczynili zapewne wszystkiego, co uczynioném być może, nie doprowadzali do ostatecznego kresu zadania, które ludzkość spełnić ma we wszechświecie, a naród w ludzkości, lecz im tylko zawdzięczamy to, że wiemy o istnieniu zadania jakiegoś, które spełnić mamy, i to, że pełnić je lepiej od nich uczymy się i pragniemy. Słowem, jak drzewo z korzenia swego, tak teraźniejszość narodowa z narodowéj przeszłości początek zwój bierze; jak z łona gwiazdy, w przestrzeń promień mknący, tak z łona dziejów