Strona:Pastorałki i kolędy z melodyjami czyli piosnki wesołe ludu w czasie świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane (Mioduszewski).djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Griger. A ja skopa najlepsego temu Panu nie będę załował,
Wojtek. Tyś Pan, ja jako ubogi jagniątko mu będę ofiarował.
Walek. Ja gęsi kilkoro, Janek. A ja mu seścioro dam kurcąt młodych.

Bartos. Maciek mu tez da jędyków zparę. Tomek kackę i kacora,
— Symek z Antkiem na klusecki mąki dadzą mu choć po puł wora:
— Stach mu tatarcanej, a Sobek jaglanej kasy przyniesie.

W tez drudzy dajcie co się kturemu z was będzie podobało,
— Przyjmie ten Pan wszystko, ktury tak za wiele, jako i za mało
— Zapłaci stokrotnie, tylko mu ochotnie dajcie co macie.

Parobcy tez jeśli będą chcieli przejść się do Betleem z nami,
— Tedy trzeba zeby i ci nie chodzili z pruźnemi rękami:
— Lec kazdy dla tego Panica małego, przyniusł co ze sobą.

Parobcy. Dobrze mili gospodarze prosimy was, niech z wami idziemy
— Przywitać to Paniątecko, juz mu się na dary zdobędziemy:
— My co nic nie mamy, dzieciątku zagramy, na cem kto umie.

Jadamek. Mam ja w domu summe jabłka, mam i gruski, to mu na opłace
— Grusek kopę, drugą jabłek tez zaniosę, a ty mu w kobiałce
— Jaj świezych z pułkopy, weź z sobą do sopy, na poleweckę.

Pawełek. A ja na tę puleweckę, daruję mu garcek polewany.
Jędrek. To ja łyskę, Franek. A ja miskę, Kuba.
Ja zaś wezmę mu słodkiej śmietany:
— Ty mleka dzbanusek, a ty weź garnusek masła młodego.

Pieś. Ja mu będę ofiarować miodu scerej patoki faseckę,
Idko. Ja mędrzykuw zkilkanaście, Krystek. A ja mu dam z koprem gomułeckę:
Misiek. A ja naostatek, wabiuw kilka klatek, daruję Panu.

Bartos. Tu toście już podarunki nalezycie wsyscy rozrządzili,
— Teraz trzeba zebyście je jak najprędzej, bracia poznosili:
— Idźcicz, za pas nogi zatknąwsy, niech drogi cas nam nie ginie.

Pasterze z Parobkami. Juześmy się wsyscy ześli, idźmyz teraz przywitajmy Pana.
Bartos. A słuchajcie, jak tam przyjdziem upadnijcie zaraz na kolana,
— A potem wasemi cołami grzesnemi, bijcie przed Panem.

Sylwek. Ucynimy tak jak muwis miły Bartos, tylko cię prosimy,
— Chciejze ty być oratorem od nas wsystkich, bo my nie umiemy
— Jakoby go witać, ty umies boś cytać, ucył się w skole.

Bartos. Mniejsa o to tylko idzmy, nie bawmy się, tędy bracia droga:
Walek. Tam to pono Bartos idziem, gdzie się błyscy jasność ona sroga.
Bartos. Tam bracia idziewa, w krutce tam staniewa, z Boską pomocą.

Otześmy tu, terzaz nuze kazdy dobądź podarunku swego,
— Z swej kobiałki. Matus. A kędys Pan? wsak nie widać domosiwa zadnego.
Bartos. Oto w tej stajence. Maciek. Cuz zaś tam Panience, ma być spocnienie?

Bartos. Tamci pewnie, wnijdźcie jeno, a ze tak jest na ocy ujrzycie:
— Cuz skłamałem? cym powiedział prawdę, jakze? co na to muwicie?
— Klęknijcie porządnie, przed świętem dzieciątkiem, a muwcie za mną:

Zawitajze, powitajze, dzieciątko wielki krulewicu;
— Nieba, ziemi, wsech rzeczy najprawdziwsy nas wsystkich dziedzicu:
— My twoi poddani, na nędze skazani, za grzech Jadama.

Ciebie Pana mościwego i dziedzica nasego witamy,
— Tobie pokłon nas poddański, jako panu oddając, rzucamy
— się pod twe nuzecki, w święte pielusecki, twe uwinione.