Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ponosi niewątpliwie scholastyka. Ale Pascal nie patrzy tak na rzeczy: on dopatruje się w Tow. Jezusowem demonicznych intencji owładnięcia światem, kosztem skażenia moralności i znieprawienia nauki kościoła. Jest i w tem pojęciu niewątpliwie pewne nieporozumienie; słusznie zauważa Strowski, że Pascal, jak i cały Port-Royal, niezupełnie zrozumiał jezuitów, pomawiając ich o świadomą złą wiarę. Były to, jak już zaznaczyłem, dwa zupełnie różne światy; religja czysta, a religja „stosowana“. Inna rzecz jest uciec od świata na pustelnię, inna regulować życie duchowe i obyczajowe przeciętnej masy ludzi. W pierwszem, bezwzględnem pojęciu, religja jest nie zmienna: poglądy św. Augustyna, który żył w V wieku w Afryce, są obowiązujące dla Paryżanina z XVII wieku. W praktyce jednak obyczaje się zmieniają; stąd zjawisko, które tak bardzo gorszy Pascala, iż OO. Jezuici oddając teoretycznie należny hołd dawnym ojcom, w kwestjach obyczajów zalecają się trzymać nowszych.
Dam zaraz przykład, jak trudnem byłoby nieraz iść nawspak duchowi „świata“. Weźmy z Prowincjałek, ustęp o pojedynkach. Pascal stoi, oczywiście, bezwzględnie na stanowisku Dekalogu i Ewangelji, i bezwzględnie też odrzuca pojedynek; chociażby za zniewagę, choćby za policzek. Otóż, chciałbym widzieć w tej sytuacji szlachcica, nietylko we Francji, ale np. u nas, choćby samego przezacnego Longina Podbipiętę, któremuby chciano wzbronić „wyzwania na rękę“ tego, kto go obrazi! Raczej zostanie Turkiem, kalwinem... Stąd widzimy, iż dobrzy ojcowie jezuici, wiedząc że głową nie przebiją muru pew-