Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To też jest, moi Ojcowie, jedna z najsubtelniejszych sztuczek waszej polityki rozdzielać w swoich pismach maksymy które skupiacie w swoich poglądach. W ten sposób ustaliliście odzielnie swoją naukę o prawdopodobieństwie, którą niejednokrotnie wyłożyłem; skoro zaś ta ogólna zasada zyskała grunt, wysuwacie oddzielnie rzeczy, które, może niewinne same w sobie, stają się okropne skojarzone z tą zgubną zasadą. Jako przykład przytoczę to, coście powiedzieli na 11 str. waszych szalbierstw: Iż wielu słynnych teologów jest zdania, że można zabić za policzek. To pewna, moi Ojcowie, iż, gdyby to rzekł ktoś, kto nie głosi zasady prawdopodobieństwa, nie byłoby w tem nic nagannego: ot, proste przytoczenie faktu bez konsekwencyi. Ale wy, moi Ojcowie, i wszyscy ci którzy wyznajecie tę niebezpieczną naukę: Iż wszystko co uznają sławni doktorzy jest prawdopodobne i bezpieczne dla sumienia, kiedy dodajecie do tego, iż wielu słynnych autorów jest zdania, że można zabić za policzek, czyż nie kładziecie tem samem każdemu chrześcijaninowi sztylet w rękę, aby zabił każdego kto go obrazi, skoro im oznajmiacie iż mogą to uczynić z czystem sumieniem, na wiarę mniemania licznych i poważnych doktorów?
Cóż za straszny język, który, powiadając iż jacyś autorzy głoszą naganne mniemania, jest zarazem rozstrzygnieniem na rzecz tego nagannego mniemania, i który uprawnia w sumieniu wszystko co przytacza!