Strona:Pascal - Prowincjałki.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Oto, rzekłem, nadobne uprawnienie próżności, ambicyi i chciwości. A zawiść, Ojcze, czy też można usprawiedliwić?
— To delikatny punkt, rzekł Ojciec. Trzeba się posłużyć subtelnośicą O Bauny z jego Sumy grzechów (c. VII, pag. 123, wydanie 5 i 6te): Sądzi on, iż zazdrościć bliźniemu dobra duchowego, to grzech śmiertelny, natomiast dobra doczesnego tylko powszedni.
— I czemuż to tak, mój Ojcze?
— Zaraz usłyszysz, odparł: ponieważ dobro zawarte w rzeczach doczesnych jest tak błahe i tak małej wagi dla nieba, iż nie ma ono żadnego znaczenia w obliczu Boga i świętych.
— Ale, mój Ojcze, jeżeli to dobro jest tak błahe i tak małej wagi, w jaki sposób pozwalasz dlań zabijać człowieka?
— Źle to ujmujesz, rzekł Ojciec; mówię że to dobro jest bez znaczenia wobec Boga ale nie wobec ludzi.
— Nie pomyślałem o tem, rzekłem; widzę tedy, iż, przy pomocy tego rozróżnienia, nie zostanie już wogóle na świecie grzechów, przynajmniej śmiertelnych.
— Mylisz się bardzo, odparł Ojciec: istnieją bowiem takie, które zawsze, z natury swojej, są śmiertelne, jak lenistwo.
— O, mój Ojcze, zatem przepadły wszelkie wygody życia?