Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 65 —

dla pobrania moich ptaszków, ażeby mi czasem nie uciekli.»
«Więc myślisz wziąść kanton i stawić w naturze? rzekł Sędzic, wszak jeszcze jesteś w obrębie gdzie wolno opłacić pieniędźmi[1]
«Albo ja głupi expensować mój pieniądz wtenczas kiedy mogę go zachować, i jeszcze zyskać inny? wszak to tysiąc rubelków bumażnych przynosi. Wziąłbym nawet dwa kantony, ale nie mamy stu dusz.»
Wincenta z siostrą wyszły z bocznego pokoju. Nagły rumieniec wystąpił na wybielone niewczasem lica Wincenty, skoro ujrzała pana Sędzica. O! jakże ona była piękną w tym momencie!
Bracia S. wchodzili i wychodzili, zatrudnieni, jak widać było, ważną czynnością. Starsza siostra oddaliła się na moment do spiżarni; Wincenta sama została z gośćmi, z których Żmudzin wszedł do drugiego pokoju gdzie oglądał broń myśliwską.
«Zdrowie twoje, najdroższa Wincesio, rzekł Sędzic z cicha, siadając obok niéj, niespokojnym mnie czyni; zmienionaś strasznie.»

«Gwałtowna przemiana w całém mojém jestestwie, której ty jesteś przyczyną, wpłynęła na to niepomału, a dzisiaj smutek nieprzewidziany powiększa ją jeszcze. Nie wiem czy mój brat nie

  1. Żmudź cała i część Litwy będąc przyległe do granicy pruskiéj, ma pozwolenie opłacać rekruta pieniędzmi, a to przez wzgląd, iż chłopi mogą uciekać za granicę.