Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
DZIAŁ TRZECI.
Dom Arystokraty.

Południe już było, kiedy jeszcze karety, kocze, fajetony, drążki, bryczki i kariolki, zachodziły przed ganek dworu pana Marszałka X., napełnione gośćmi różnéj płci i wieku.
Stosownie do urzędu lub znaczenia i bogactw przybywającego, pan Marszałek sam lub jego oficialista wychodzili na spotkanie.
Nasi dwaj młodzieńce których bryczka trafem się w drodze zeszła z koczem pana prezydenta V., pierwszéj metadory sejmikowej, z partyi marszałka X., mieli niepospolite szczęście być przyjętymi przez pana marszałka w osobie, szczęście które zapewne winni zjechaniu się z panem prezydentem.
Zwyczaj tak nudny, tak jednak pospolity między szlachtą litewską całowania się w usta na przywitaniu, ustaje, skoro rzecz się ma między magnatem a szlachcicem; bo natenczas ten ostatni kontentuje się ucałować ramię a czasem łokieć tylko pierwszego, i to podług ważności łaski, jakiéj potrzebuje, a magnat ledwo raczy głowę skłonić. Pan Sędzic ze swym przyjacielem, świadomi tego