Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 47 —

W pół godziny, z owych ogromnych indyków, gęsi, kaczek, kur, prosiąt, przed tém tak rumianych i okrągłych, nie zostały jak szkielety; pieczeń cielęcia, barania i wołowa do połowy zmniejszone, a flasze gorzałki już po piąty raz się napełniały.
Wesołość była powszechna; i uszanowanie nakazywane obecnością Wincenty i pana Sędzica, utrzymywało naszych wieśniaków w obrębach przyzwoitości.
Opowiadania zdarzeń śmiesznych, dykteryjki zabawne, przycinki dowcipne, były debitowane przez starszych wiekiem lub wojażerów, takich naprzykład ktorzy już widzieli Wilno, Rygę, Wilkomierz i Poniewież.
«Towarzystwo tych ludzi, rzekł pan Sędzic do Wincenty siedzącéj obok niego, nie tylko że nie jest nieznośne, jak to chcą niektórzy z naszych fanfaronów utrzymywać, ale nawet ma swoję przyjemność. Ich rozum prosty widzi rzeczy takiemi jak są w istocie, ich zdanie o rzeczach które znają jest bardzo trafne, żarty nawet pozbawione owych napuszonych przenośni, są więcéj dowcipne.»
«Niech pan zapyta owego opowiadacza historyi, odpowiedziała Wincenta, co on widział kiedy był w Wilnie; ale uprzedzam pana, że wszystko co będzie opowiadał, on to sam ułożył dla zabawy innych. Słuchaj Dyonizy, opowiedz temu panu zdarzenia twoje w Wilnie, jak. byłeś z panem Markiem.»