Strona:Pan Sędzic, 1839.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
– 21 –

Nie! mybyśmy dzisiaj urządzili cię inaczéj. Wszyscy mieszkance kraju, byliby pod protekcyą prawa; chłop z pod niego nie byłby wyłączony, onby robił pańszczyznę, ale słuszną, stosowną do ziemi, która jemu jest dana; pan nie mógłby go przepędzać, byłby sąd na pana.
A ci młodzi S... ze swe mi pieniązkami, konikami, ubiorami, dla których poświęcają zdrowie i życie chłopów. To mi daje naukę być oszczędnym, ażebym nie miał potrzeby być niesprawiedliwym. Tak ja nim będę, wolę sobie ująć wygód ażebym tylko nie popełnił niesłuszności. Ale ja im przebaczam. Są to młodzi ludzie którzy nie rozumują. Wyszło to z drugiéj albo z trzeciéj klasy, osiadło w domu, nie słuchało ani prawa Strojnowskiego, ani filozofii Gołuchowskiego...
Miłość własna, z pod któréj nikt nie jest wyjętym, czyniła dumnym naszego młodzieńca i nie pozwalała dorozumiewać się, że jest coś wyższego nad to, co on mógł słyszeć w uniwersytecie. Taka zaiste jest słabość ludzka.
A wszak to piękna dziewczyna ta Wincesia; jakie to piękne czarne oko, jego osada, ten skład twarzy regularny, ta białość śniegowa lica, obok brwi i włosów czarniejszych od hebanu, ta postawa pełna szlachetności i czułości...
Tak marząc, westchnienie mu się wyrwało tak mocne, że lokaj i furman siedzący na przodzie, obrócili się i patrzyli na niego z zadziwieniem.
«Ruszaj Kazimierzu, droga równa,» rzekł