momentalnie. Świadomość posiadania „chronometru“ działa na niego uspakajająco, jak najlepszy środek łagodzący.
Ale oprócz serca posiada D. jeszcze drugi narząd, którego mógłby mu pozazdrościć niejeden zdrowy człowiek: żołądek.
Siła trawienna żołądka i jego apetyt są wprost nadzwyczajne. Po zbadaniu więc chorego moje pierwsze pytanie jest zawsze jednakowo a jak tam z apetytem, panie D.?
I z prawdziwa przyjemnością słucham szczegółowego jego sprawozdania. Okazuje się, że chory skonsumował dzisiaj śniadanie, złożone z dwu szklanek czekolady i trzech bułek z masłem, następnie na drugie śniadanie zjadł trochę szynki niezbyt tłustej, dwie bułeczki z masłem, nieco owoców. Obiad miał dziś wyjątkowo obfity i bardzo mu smakował — a obecnie — jest godzina 4 po poł. — odczuwa znowu lekkie gniecenie w okolicy dołka sercowego i właśnie kazał sobie przygotować jajecznicę z trzech jaj.
Dobrnęliśmy w ten sposób do końca oficjalnego wizyty. Pokrótce jeszcze zdaję sprawę choremu z wyników mego badania, po największej części sprawozdanie moje jest zabarwione skrajnym optymizmem. Proces choroby już od dawna się ustabilizował, nie widać od miesięcy żadnych oznak pogorszenia. Raczej w pewnych miejscach wyczuwa się wyraźną poprawę — następuje zbliznowacenie chorej tkanki i zwapnienie. Główna rzecz, by się dobrze odżywiać, nie denerwować byle czym, utrzymywać się w pogodnym usposobieniu, a sprawa nasza będzie górą, w to nie wątpię.
Następuje jeszcze kilka rzeczowych wskazówek, jak walczyć z potami, jak pielęgnować odleżyny itp. Wreszcie zapisuję lekarstwa i chory chrząka — wyczuwam w tym chrząkaniu jakby znaczną ulgę — oficjalna część wizyty skończona.
Utarł się już zwyczaj, że muszę zatrzymać się u chorego choćby na krótką pogawędkę. Ponieważ jestem bardzo zajęty i nie mam literalnie chwilki czasu, usiłowałem z początku po zbadaniu chorego nie zatrzymywać się u niego dłużej. Ale D. odczuł to jako osobistą obrazę.
Wie on wprawdzie, że mam dużo roboty z chorymi, ale raz czy dwa razy na tydzień powinien dla niego znaleźć wolną chwileczkę. On się tak cieszy z wizyty doktora i tak lubi z doktorem porozmawiać.
Nolens volens siadam więc w fotelu i gawędzimy sobie. Najczęściej rozmowa toczy się o polityce. D. pilnie czyta gazety i doskonale orientuje się w aktualnych sprawach i na wszystko ma ustalone poglądy. Najwięcej interesują go zagadnienia polityki kolonialnej wielkich mocarstw. Japonia, Chiny i ta chytra Anglia. Polska także musi mieć kolonie, jest to jedno z zagadnień najżywotniejszych dla niej. Musimy tyle płacić za surowce, a nasz przemysł potrzebuje rynków zbytu. Czy nie tak, panie doktorze? W pewnej chwili wstaje. Sytuacja jest zbyt niesamowita. Ogarnia mnie ogromna litość dla tego nieszczęsnego człowieka, który sam żółty
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/241
Wygląd
Ta strona została przepisana.