— Przeżywałem okropne chwile. Szczęście osobiste runęło, rodziny założyć nie mogę.
— Kto panu powiedział?
— Lekarz wenerolog.
Napisałam na prywatnym formularzu zaświadczenie, że go leczę od roku i że jest chory na serce. Wyszedł uspokojony na razie.
Kiedy i w jakim stanie znów go zobaczę? Jego rozpacz jest tak przejmująca. Ponure obrazy przesuwają się przed oczami chorego. Czemuż wcześniej nie wziął się do leczenia?
Chorzy, nie wstydźcie się leczyć kiły!
Rano przyjmuję chorych od 9 do 10-ej. Następnie wychodzę z domu. Kiedy pewnego razu wróciłam o 2-ej, aby wykonać zamówione wizyty do chorych służąca oświadczyła:
— O godzinie dwunastej była tu jedna pani, jakaś lepsza. Chciała, żeby ją pani natychmiast przyjęła, gdyż w przeciwnym razie groziła, że zrobi taką grandę, że pani zapamięta.
— Co-żeś ty więc zrobiła, nieszczęsna, skoro mnie w domu nie było? — pytam się śmiejąc.
— Przysięgałam, że pani nie ma. Wtedy chora odpowiedziała mi, że to łgarstwo. Wreszcie dała legitymację, aby pani przyszło natychmiast ją odwiedzić.
Patrzę i oczom nie wierzę. Legitymacja urzędniczki poważnej firmy bankowej. Myślę więc sobie, że wierna sługa coś pokręciła i idę odwiedzić osobiście „uprzejmą“ chorą.
Kobieta lat 28. Leży w łóżku z twarzą obwiązaną. Jak twierdzi, bolą ją zęby. Zarówno nocny stolik, jak i łóżko obłożone lekarstwami, oczywiście zapisanymi przez prywatnego lekarza. Chora patrzy na mnie ironicznie, mierząc mnie od stóp do głowy jadowitym spojrzeniem wreszcie odzywa się z królewskim gestem:
— Ja od pani nic nie potrzebuję oprócz zaświadczenia, że nie mogę przyjść do biura, bo jestem obłożnie chora. Leczę się prywatnie.
Jakby dla udowodnienia swych słów, chora wskazuje na butelki z lekarstwami.
— Aby wydać zaświadczenie zwolnienia z pracy, muszę panią zbadać — mówię do pacjentki. — Dziwię się jednak, że skoro pani wychodzi na ulicę, czemu się pani do mnie sama nie zgłosiła w godzinach przyjęć.
— Wracałam od dentysty, więc wstąpiłam po drodze, ale pani oczywiście nie było. Obecnie się bardzo źle czuję i nie byłabym w stanie iść po raz drugi — odpowiada mi na to „chora“.