Strona:Pamiętniki do panowania Augusta III i Stanisława Augusta.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wodził na przykład wiele publicznych aktów i sejmików, które się zapisują pod jednym aktem, choć przez więcéj niż jeden dzień ciągnione; lecz i na to huk: „Niemasz zgody. Sejm dziś skończony być powinien!“ Widząc marszałek, ze się darmo sadzi na racye, że już jest stryczek założony na uduszenie sejmu, w boleści serca i w gorzkości słów, pożegnał izbę temi ostatniemi słowy: „Kto temu okazyą, stet diabolus a dextris ejus.“ Król z senatem do dziesiątéj godziny w noc, która była przy pożegnaniu, siedział w senatorskiéj izbie, wyglądając momentu szczęśliwego owéj sprzeczki o świecę załatwienia, niedoczekawszy się go, pojechał smutny do pałacu swego; i tak ten sejm, ani zerwany, ani skończony, zgasł na świecy. Mówiono zaraz, iż to była robota Czartoryskich, którzy skrycie starali się o to, aby żaden sejm niedoszedł pod panowaniem Sasa, zachowując tę pociechę dla przyszłego, na którym się omylili, „swego Adasia, wojewodzica ruskiego.“

O szrańczy 1748.

W roku 1748. szarańcza z Turek czyli z Wołoszczyzny wyleciała na Ukrainę w niezmiernéj liczbie, a potém się wysypała na całą Polskę, Litwę i prawie na całą Europę, gdyż o niéj donoszono z Pruss, Saxonii i innych różnych państw niemieckich, żaląc się zewsząd na wielkie szkody przez nię poczynione. Na Ukrainie sprawiła głód, przybywszy tam na wiosnę i pożarłszy zboża jeszcze zielone; w niedostatku chleba lud pospolity żywił się żołędzią i pąkowiem drzew, ususzoném, wraz zmeloném. Pomykając się coraz daléj w Polskę, nietak szkodziła zbożom już dostałym, jak tym, które jeszcze napadła zielone, łąkom i ogrodom, mając większy apetyt do świeżéj zieleniny, niż do suchéj słomy. Ciągnęła niezmiernemi tłumami na kilka mil w szérz i dłuż tak gęsto, iż ćmiła słońce na kształt chmury. Tumany te straszne następowały jedne po drugich w przedziale dni kilku. Gdzie zapadła na papas, który regularnie odprawiała o południu, bawiąc najwięcéj parę godzin, tam była mniejsza szkoda; gdzie na noc zapadła, tam nierównie większa. Z noclegu nieruszała się aż po opadnięciu rosy. Padała grubo na ziemię na pół łokcia, nie żeby w tak gęstym kłębie leżała jedna na drugiéj, ale niskim podlotem jedna przez drugą przeskakując. Na noclegach pokładała się cieniéj, przykrywała jednak ziemię dwiema lub trzema warstwa-