Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

napowrót zabierać do domu, — a nauczycielki były w rozpaczy. Mój mały braciszek został umieszczony w klasie nauczycielki Delkati, ja — w klasie nauczyciela Perboniego, na pierwszém piętrze. O dziesiątéj byliśmy już wszyscy w klasie, pięćdziesięciu czterech, zaledwie piętnastu czy szesnastu z moich dawniejszych towarzyszy z drugiéj klasy, a między tymi Derossi, ten, co to bierze zawsze pierwszą nagrodę. Jakże mi się nudną i ciasną wydała szkoła, gdym sobie pomyślał o tych górach i lasach, gdzie lato spędziłem! Myślałem sobie także o moim nauczycielu zeszłorocznym z drugiéj klasy, co to był taki dobry, zawsze się z nami śmiał, żartował, a taki był mały, jakby nasz towarzysz, — i smutno mi się zrobiło, że go już nie zobaczę tam, przed ławkami, z tą miłą twarzą, z tym rozczochranym czubem. Nasz obecny nauczyciel jest wysoki, bez zarostu, z siwemi, długiemi włosami, ma zmarszczkę głęboką, prostą na czole, mówi grubym głosem, a patrzy na każdego z nas po kolei tak długo i badawczo, jakby chciał w duszy nam czytać, i nigdy się nie śmieje. Myślałem sobie: To pierwszy dzień! Jeszcze dziewięć miesięcy! Ileż to pracy, miesięcznych egzaminów, ile trudów! Tak mi się chciało czémprędzéj mamę zobaczyć — potrzebowałem tego koniecznie. Mama czekała na mnie przy wyjściu. Pobiegłem do niéj, pocałowałem ją w rękę.