Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak i jego syn. A podczas gdy tak siedział zgarbiony, z koszulą nieco rozwartą na przodzie, ja widziałem na jego nagiej, silnéj piersi ów złoty krzyżyk, który mu darowała matka Nellego, kiedy się dowiedziała, iż on wziął pod opiekę jéj syna, biednego garbuska. Ale trzeba było przecież raz mu powiedziéć, że wyjadę z Turynu. Powiedziałem mu więc:
— Wiesz, Garrone, w jesieni ojciec mój opuszcza Turyn na zawsze.
On mnie spytał, czy i ja także wyjadę; powiedziałem mu, że wyjadę.
— I nie będziesz już w czwartéj klasie z nami? — zapytał.
Odpowiedziałem, że nie będę. On w zamyśleniu milczał przez chwilę, nie przestając rysować; następnie zapytał, nie podnosząc głowy:
— A nie zapomnisz o twoich towarzyszach z trzeciéj klasy?
— Nie zapomnę — odrzekłem, — nie zapomnę nikogo; a ciebie... ciebie bardziéj niż wszystkich pamiętać będę. Któżby mógł ciebie zapomnieć!
On popatrzył na mnie długo, poważnie, z wyrazem, który wiele, wiele mówił; ale nie rzekł i słowa; tylko mi rękę lewą podał, udając, iż prawą ręką rysuje jak przedtem, a ja ścisnąłem mocno, gorąco, tę dłoń uczciwą i silną.
W téj chwili do klasy wszedł spiesznie nauczyciel, z twarzą czerwoną, i głosem przyciszonym, lecz wesoło i prędko, powiedział:
— Dobrze; dotychczas wszystko idzie dobrze; byle się następni spisywali tak samo; dzielni chłop-