Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/398

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tka wśród swojéj dziatwy pozostać. Wieczorem, w sobotę, 17-go, z nią się pożegnała, z tém przeświadczeniem okropném, że już do niéj nie wróci; udzieliła jeszcze swym uczniom ostatnich rad, ucałowała ich wszystkich i odeszła, płacząc. Teraz nikt jéj już nigdy więcéj nie zobaczy. Wy, chłopcy, zachowajcie ją w pamięci.
Mały Prekossi, który był kiedyś jéj uczniem w piérwszéj klasie, pochylił głowę na ławkę i zapłakał gorzko. Wczoraj wieczorem, po wyjściu ze szkoły, poszliśmy wszyscy razem do domu nieboszczki, aby ciało jéj odprowadzić do kościoła. W ulicy, przed domem, stał już wóz pogrzebowy, zaprzężony w dwa konie, i było wiele ludzi, którzy czekali na wyprowadzenie zwłok, rozmawiając z sobą pocichu. Był dyrektor, wszyscy nauczyciele i nauczycielki z naszéj szkoły, a nawet i z innych wydziałów, gdzie ona przed laty kilku uczyła; były niemal wszystkie dzieci z jéj klasy, prowadzone za rękę przez matki, które niosły gromnice, i bardzo wiele dzieci z klas innych, a także pięćdziesiąt uczennic z wydziału Baretti, z wieńcami lub pękami róż w ręku. Wiele kwiatów już złożono na wozie, oraz przyczepiono doń wielki wieniec, przewiązany białą wstęgą, na któréj wielkiemi czarnemi głoskami było wypisane: Swojéj nauczycielce dawne uczennice z czwartéj klasy; a pod tym wielkim wieńcem u dołu był zawieszony inny, mały, który jéj przyniosły jéj dziatki z pierwszéj klasy. Wśród tłumu było wiele służących, przysłanych przez swoje panie, ze świecami, a także dwóch lokai w liberyi, z zapalonemi pochodniami;