Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w szerokiéj, niebieskiéj bluzie kowalskiéj, w którą go ojciec ustroił. A Garoffi? Teraz, kiedy został zmuszony rozstać się z swym płaszczem, pod którym skromnie się ukrywał cały jego handel, odsłoniły się przed okiem wszystkich jego wypchane różnym tandeciarskim towarem kieszenie i sterczą z nich spisy wszelkiego rodzaju loteryj. Obecnie każdy ukazuje to, co ma przy sobie: wachlarze zrobione z arkusza gazety, rurki trzcinowe, strzały do strzelania ptaszków, pęczki zieleniny, małe żuczki złociste, które wyłażą z kieszeni i zwolna wędrują w górę po kurteczkach. Wielu z klas niższych przynoszą pęczki kwiatów dla nauczycielek. I nauczycielki ubrane są w jasne letnie suknie, wszystkie, oprócz „mniszeczki,” która nie zmieniła swego czarnego stroju; i nauczycielka o czerwoném piórku, która ma również to samo piórko czerwone i kokardę z czerwonych wstążek u szyi, wygniecioną przez łapki jéj uczniów, którzy zmuszają ją zawsze do biegania i śmiechu. Jest to pora wisien, motyli, muzyki w alejach i przechadzek zamiejskich. Wielu uczniów z czwartéj klasy rozpoczęło już kąpać się w Po; wszyscy myślą o wakacyach; codzień wychodzimy ze szkoły bardziéj niecierpliwi i weselsi, niż dnia uprzedniego. Tylko przykro mi się robi, gdy spojrzę na Garrona w żałobie i na moją biedną nauczycielkę z pierwszéj klasy, która coraz bardziéj jest bladą i zmienioną i kaszle coraz mocniéj. Chodzi teraz przygarbiona, nieboga, i kłania mi się tak jakoś smutnie!