Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i przyjdzie dzień, kiedy się z nią zobaczysz, bo w tobie dusza taka dobra i zacna jak i jéj. Nabierz odwagi, synu.
I to powiedziawszy, odprowadził go sam do ławki, nieopodal ode mnie. Ja nie śmiałem patrzyć na niego. On wydobył swoje kajety i książki, których nie otwierał od tylu dni; a otwierając książkę „Wzór literatury,“ w któréj jest rysuneczek, przedstawiający matkę, prowadzącą syna za rękę, po raz drugi wybuchnął płaczem i pochylił głowę nad książką. Nauczyciel ręką dał nam znak, abyśmy go tak zostawili, i rozpoczął lekcyę. Ja chciałem mu co powiedzieć, ale sam nie wiedziałem co. Położyłem mu rękę na ramieniu i wyszeptałem mu do ucha:
— Nie płacz, Garrone.
On nic nie odrzekł i, nie podnosząc głowy z pulpitu ławki, włożył swoją rękę w moją i trzymał ją czas pewien. Przy wyjściu nikt doń nie mówił, wszyscy przechodzili koło niego z uszanowaniem, w milczeniu. Ja spostrzegłem moją matkę, która na mnie czekała, i pobiegłem, aby ją uściskać; lecz ona mnie odepchnęła, patrząc na Garrona. Na razie nie zrozumiałem powodu, lecz potém zobaczyłem, że Garrone, stojąc na uboczu, patrzył na mnie, a patrzył z wyrazem niewypowiedzianego smutku, jakby chciał powiedziéć; „Ty ściskasz twoją matkę, a ja mojéj już nie uścisnę! Ty masz jeszcze matkę, a moja umarła!“ I wówczas zrozumiałem, dlaczego mnie mama odtrąciła, i wyszedłem, nie podawszy jéj ręki.