Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wała przez kratę, aby widziéć, jak ona przechodzi, aby ją raz jeszcze pożegnać, raz jeszcze ofiarować jéj skórki od chleba, kawałeczki pomarańczy i okruszyny sera, krzycząc przytém na przeróżne głosy:
— Do widzenia! Do widzenia! Wróć do nas! Przyjdź jutro!
Moja mama, uciekając, szybko jeszcze ręką przebiegała po tych wszystkich wyciągniętych ku niéj rączynach i nareszcie wydostała się na ulicę, cała pokryta plamami i okruszynami, z suknią pomiętą i z potarganemi włosami, mając rękę pełną kwiatków, a oczy pełne łez, lecz wesoła, jak gdyby wychodziła z jakiéj świetnéj zabawy.
A z ochronki tymczasem dolatywał jeszcze gwar głosów dziecinnych, jakby szczebiot ptasząt, którym ją żegnano, wołając:
— Do widzenia! Do widzenia! Przyjdź jeszcze do nas! Pani, pani! Do widzenia!


NA LEKCYI GIMNASTYKI.
5, środa.

Pogoda prześliczna, więc też kazano nam przejść od gimnastyki pokojowéj do gimnastyki z przyrządami gimnastycznemi w ogrodzie. Garrone był wczoraj w gabinecie dyrektora, kiedy przyszła matka Nellego, ta pani o jasnych włosach, w czarnéj sukni, prosząc, aby syna jéj uwol-