Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od wapna; i myślę sobie, że pracowali od wschodu słońca do téj pory, a z nimi i ci inni, jeszcze mniejsi, którzy przez dzień cały byli na wierzchołkach dachów, przed piecami kuźnic, wśród maszyn, i w wodzie, i pod ziemią, za jedyny posiłek mając nieco chleba; i wstyd mnie ogarnia, mnie, com przez ten czas cały zaledwie jakie cztery stronice niechętnie zapisał. I jestem z siebie niezadowolony bardzo, o, bardzo! Widzę dobrze, iż ojciec niewesół i chciałby mi powiedziéć, że ja go zasmucam, ale żałuje mnie, jeszcze się ociąga, jeszcze wyczekuje, — drogi mój ojciec, który tak wiele pracuje! Wszystko tu jego, wszystko to, co widzę dokoła siebie w domu, wszystko, czego się dotknę, wszystko, w co się ubieram, czém się żywię, co mnie uczy, co bawi, wszystko to owoc jego pracy, — a ja nie pracuję; wszystko kosztowało go wiele myślenia, znoju, ofiar, przykrości i trudu, a ja się trudu boję! Ach, nie, to niesprawiedliwość zbyt wielka i to zabardzo mnie trapi. Chcę zacząć poprawę od dzisiaj, chcę zabrać się do nauki, jak Stardi, z zaciśniętemi zębami i pięściami, oddać się jéj ze wszystkich sił mojéj woli i mego serca; chcę przezwyciężać sen wieczorem, zrywać się szybko z łóżka z rana, mózg sobie wytężać bez przerwy, odpędzać lenistwo bez litości, pracować, cierpiéć nawet, choćby zachorować, byle raz już skończyć wlec takie życie nudne, opieszałe, które i mnie poniża i innych zasmuca. Śmiało więc do pracy! Do pracy z całych sił, z całéj duszy! Do pracy, która uczyni mi wypoczynek słodkim, zabawy miłemi, obiad wesołym, —