Strona:Pamiętnik chłopca.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łzy nie uronił! Dumny był z tego, że jest Włochem; podczas gdym mu nogę piłował, on się cieszył, że się na coś przydał. Słowo honoru! zacna to krew, jak mi Bóg miły!
I pobiegł daléj.
Kapitan ściągnął wielkie brwi siwe i wpatrywał się długo w chłopczyka, przykrywając go i poprawiając poduszkę; potém zwolna, niemal bezwiednie, i ciągle nań patrząc, podniósł rękę do głowy i zdjął czapkę.
— Panie kapitanie! — zawołał chłopak zdumiony. — Co pan robi, panie kapitanie? Dla mnie!?
A wówczas ten żołnierz surowy, który nigdy nie wyrzekł łaskawego słowa do swoich podwładnych, odpowiedział głosem niewymownie rzewnym i słodkim:
— Ja jestem tylko kapitanem, ty zaś... bohaterem!
Potém, rozwarłszy ramiona, pochylił się szybko nad małym doboszem i trzy razy pocałował go w serce.


MIŁOŚĆ KRAJU.
24, wtorek.

Ponieważ opowiadanie o tym małym doboszu wzruszyło cię mocno, musiało ci przyjść z łatwością dzisiejszego rana wypracowanie na egzaminie: „Dlaczego