W tymże samym czasie Owen i Kati dążyli razem zwolna drogą prowadzącą do Mamturhs. Znacznie byli wyprzedzili pozostałych uczestników zgromadzenia, ale szli bardzo wolno.
Katti zaledwie trzymała się na nogach. Szli w milczeniu i cierpieli oboje. Pomiędzy temi dwiema istotami tak kochającemi się dotąd, stanęła nieprzebyta zapora.
W mieszkaniu Mac-Diarmidów, Ellen siedziała na swem łóżku, podczas gdy mała Peggy spała jeszcze.
Młoda dziewczyna miała włosy rozpuszczone w nieładzie. Sztywne jej oczy pałały ogniem.
W głównej sali bydlęta chrupały po za wyciągniętym sznurem; Jermyn leżąc na pół na wspólnej pościółce, czuwał. Głowę miał opartą na ręku. Gniew nie mógł zatrzeć łagodnego wyrazu jego pięknej dziecięcej twarzy.
Jermyn widział, iż Ellen wróciła. I zapytywał siebie, czy Podpalacz zdołał spełnić powierzone sobie zadanie i czy dzień, który począł świtać, będzie ostatnim w życiu majora Percy-Mortimera.
„....Morrisie! ach! Morrisie przybądź mi na pomoc! ty, który mnie tak kochałeś, jak mogłeś mnie opuścić? Niestety! czyż możesz mnie karać za zbrodnię innego? czy mogłeś mnie odepchnąć, dla tego, iż Jerzy Montrath mnie porwał, biedną dziewczynę, nie mogącą się bronić i zawiózł do kraju Saksończyków?
„Albo może Morrisie sądziłeś, iż oddajesz mi usługę włożywszy mi na głowę hrabiowską koronę? Czyś sądził, iż będę szczęśliwą wśród tych okazałości Londynu i że potrafię zapomnieć o skromnym dachu starego Milesa, naszego ojca, albo o naszych braciach, o szlachetnej Ellen i o naszej miłości?
„Niestety! mam prawo tak się wyrażać chociaż jestem żoną lorda Jerzego, mogę mówić z tobą o naszej miłości Morrisie i powiedzieć ci: kocham cię, gdyż lord Jerzy zerwał ten związek, któremu Bóg nie błogosławił. Kamień grobowy oddziela mnie od świata.
Albo należę do samej siebie, albo raczej, dopóki mi życia starczy, do ciebie Morrisie, do ciebie jedynie.
„Ale może ty mnie już nie kochasz.
„Mój Boże! codziennie klękam na zimnej ziemi, by cię błagać ze łzami, staram się znosić cierpliwie i bez szemrania karę, którą na mnie zesłałeś. Mój Boże, spraw by mnie Morris kochał jeszcze i bym go ujrzeć mogła przed śmiercią!...
„Czy pamiętasz, o mój drogi, iż tylko, gdyś patrzał na mnie, usta twoje uśmiechały się. Czy pamiętasz, gdyśmy razem przechadzali się po zielonych ścieżkach wśród gór, a twoje wielkie czarne oczy były zadumane i myśl okalała twoje szlachetne czoło, milczałam i nie wiedziałeś nawet, iż twoja Jessy jest przy tobie; umysł twój cały oddałeś na usługi ojczyzny; kochałam cię za to tem więcej i nie byłam zazdrosną.
Czułam w sercu dla ciebie tylko cześć i podziwienie... ty masz duszę bohaterską Morrisie i synowie naszych synów śpiewać będą twoją chwałę.
„Ale po chwilach zadumy przychodziły serdeczne słowa i słodkie uśmiechy. Co za rozkoszna nadzieja, jakie wesołe projekta! jakie piękne marzenia!
„W śmiałem przedsięwzięciu do którego cię miłość ojczyzny popchnęła, czekały cię wielkie trudy i groźne niebezpieczeństwa; ale bym je chętnie z tobą dzieliła, a gdybyś zginął to bym i ja umarła.
„Wszystko między nami musiało być wspólne, życie i śmierć. Co się teraz z tobą dzieje Morrisie? Czyś zwyciężył? a jeżeli cierpisz, kto cię pociesza?
„Co porabia święty starzec Miles Mac-Diarmid, nasz ojciec? Czy opłakuje swą straconą córkę? a nasi bracia, tacy dzielni i tacy dobrzy, czy są szczęśliwi? Jermyn, biedne dziecko, nieraz spoglądał na szlachetną Ellen ze łzami w oczach.
„Niech go Bóg natchnie inną miłością, gdyż szlachetna Ellen ma serce dumne i żadne marzenia nie wzruszają nigdy jej dziewiczej duszy.
„Jak ona musi być piękną! Może myśli o mnie, gdy się przechadza samotna po ścieżkach wśród gór. Ja się często modlę o szczęście dla niej.
„Wszyscy oni znali mnie i kochali, gdym jeszcze swobodna i wesoła bujała pod jasnem niebem.
„Czułam się szczęśliwą w teraźniejszości i cieszyłam się nadzieją przyszłego szczęścia.
„A teraz nic nie mam, ani nadziei, ani szczęścia. Umarłam!
„Morrisie! czemu nie przybyłeś odebrać twoją narzeczoną? Ostatni raz widziałam cię w kaplicy protestanckiej. Kochałeś mnie jeszcze, gdyż wyciągnąłeś ku mnie ręce, a oczy twoje były zalane łzami. Morrisie! Moja miłości jedyna! Niech mnie Bóg strzeże bym cię oskarżać miała!
„Zdaje mi się, iż nieszczęście, które na mnie spadło, nie mnie było przeznaczone, zdaje mi się, iż moja katastrofa ocaliła szlachetną Ellen i że służalcy lorda Jerzego wzięli mnie za nią w dniu porwania.
„Była to nikczemna napaść. Wyszliśmy rano z Ellen na naszą zwykłą przechadzkę. Nasze czerwone burnusy były jednakowe i obie miałyśmy ciemne suknie. Ellen lubiła samotność; zwykle rozdzielałyśmy się na brzegu jeziora Corrib: ona wsiadała sama do czółna i płynęła do ruin Ballylough; ja szłam szukać ciebie Morrisie.
„Tym razem zamieniłyśmy role. Znajdowałeś się po drugiej stronie jeziora, ja tedy siadłam do czółna. Byłam wesołą, wiedziałam iż jesteś na tamtym brzegu i co chwila spodziewałam się ujrzeć płynące z tobą