Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ku 1870 roku. Był zatem w drodze dwa lata i trzy miesiące. To aż strasznie pomysleć, przeszło dwa lata, codzień być w drodze, co dzień przejść pewną przestrzeń od 3 do 4 mil, a tylko co trzy dni mieć dniówkę, t. j. dzień odpoczynku, na etapach, wśród brudu, robactwa i w towarzystwie zbrodziarzy. Ponieważ był pozbawiony praw, więc musiał całą drogę iść piechotą, okuty w kajdany, i małe tylko przestrzenie przebywał koleją żelazną, z Niżnego Nowgorodu do Moskwy, a ztamtąd do Jarosławia, Z sobą nie zabrać nie mógł, bo wszystko musiałby nieść na swoich plecach. Odzienie, które miał na sobie, prędko si podarło, obuwie jeszcze prędzéj. Z początku mógł je odnowić, ale późniéj brakło mu środków, musiał więc brać skarbowe, a skarb butów nie daje, tylko łapcie i to na pewną oznaczoną przestrzeń, jeżeli wcześniéj są zużyte, to więzień musi iść daléj boso. Już w pierwszym roku podróży, mały zapas pieniężny, który wziął z sobą, był wyczerpany, musiał więc poprzestawać na żołdzie rządowym t. j. na 7½ kopiejkach dziennie.
Od dwóch przeszło lat nie zdjęto mu z rąk kajdan, zgroza przejmowała serce, patrząc na rany wyżarte żelazem, ale na to nie było sposobu. Kajdany były zakute, zanitowane, w dniu jego wysyłki z Sybiru i dopiero na miejscu miały być rozbite. Gubernator Wołogodski przeznaczył mu na mieszkanie miasto Ustsysolsk, miał zatem jeszcze około pięciuset wiorst do przebycia, jeszcze przeszło miesiąc podróży! I to nazywało się ułaskawieniem.
Dusza tego człowieka zanadto była szlachetną i dumną, żeby prosić o wsparcie, byłby je niezawodnie otrzymał, przechodząc przez różne miasta przepełnione naszemi wygnańcami, ale nigdzie, nikomu nie dał znać o sobie. Szczęśliwy traf zrządził, że go spotkałem i zaczepiłem. Nie