Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

honorową, która miała stać przy drzwiach domu, oraz dwoje sanek, na nasze rozkazy.
Koło 4 pojechaliśmy tedy do popa, nie spodziewając się, co nas tam czeka. Pop uprzedzony parę minut przedtém, że już jesteśmy w drodze, pośpieszył do cerkwi, kazał bić w dzwony i w bramie nas przyjął w pontyfikalném ubraniu, w asystencyi diaka, diaczka i ponamarja. Proszę sobie wystawić nasze położenie, chciałbym się był w téj chwili w mysią jamę schować. Wysoki szturchnął mnie w bok i rzekł: „Tylko śmiało.” Cóż było robić? wchodziemy. Pop daje nam do pocałowania krzyż, całujemy; daje następnie ewangelią, całujemy także. Cerkiew była prawie pełna chłopstwa a szczególniéj bab. Prowadzą nas do carskich wrót i tam stawiają na umyślnie dla nas rozpostartym dywanie, a pop i diak intonują pieśń: „Dołgija licta (liczne lata) Sigismundu Iwanowiczu i Adolfu Nikołajewiczu!“ Pop dowiedział się przedtém od Girkonta, jak się nazywamy po imieniu i z ojca. Ta pieśń śpiewa się wyłącznie za cesarza i jego familią. Tak mnie wstyd było, że nie wiedziałem, co z sobą zrobić, chciałem uciekać, ale Wysoki mnie trzymał i sprawiał się jak najlepiéj, tak, jak gdyby nam naprawdę te hołdy się należały. Po odśpiewaniu Dołgich liet, pop nam podał wody święconéj i odprowadził nazad do bramy. Tém skończyła się cała ceremonia.
U popa bawiliśmy z godzinę i obejście nasze zgadzało się z ceremonialném przyjęciem, ale nie mogliśmy na siebie spojrzeć z Wysokim, żeby nie brała nas ochota parsknąć śmiechem, a trzeba było zachować powagę.
Pojechaliśmy następnie do starszyny razem z popem i diakiem, ale oni innemi sankami; po drodze trzymaliśmy się za boki z Wysokim, Girkonta nie było w cerkwi, miał się z nami spotkać u starszyny. Starszyna mieszkał w tym