Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

albo wójt i miał swoją kancelaryą; jest to urząd wybieralny przez włościan. Chociaż starszyna sam jest chłopem, jego prawa są prawie nieograniczone i ma pod swoim zarządem obszar wyrównywający przynajmniéj dawnemu naszemu województwu. Niebawem przyszedł i starszyna z łańcuchem na piersiach, i dwóch starostów, jego pomocników, i pan pisarz starszyny ze swoim pomocnikiem, nareszcie i pisarze starostów.
Już nie spaliśmy z Wysokim, ale nie podnosiliśmy głowy z poduszek, bo nie radzi byliśmy takiemu oficyalnemu przyjęciu, trzeba było jednak zachować wielką grzeczność ze starszyną, bo, jak to mówią: na złodzieju czapka gore. Namawiałem Wysokiego, żeby przyjął na siebie rolę grafa, ale się temu stanowczo oparł, mówiąc, że niektórzy chłopi go znają.
Gdy wszedł starszyna, wszyscy wstali i pokłonili mu się z poszanowaniem, a on widząc pełno chłopów w izbie, odezwał się do nich:
— A wy tu po co? poszli won skoty (precz bydło).
Chłopi czem prędzéj pochwycili za czapki i jeden przez drugiego co tchu powynosili się z izby. Został się tylko starszyna ze swojemi urzędnikami. Zrozumieliśmy, że niema rady i że trzeba wstawać, ile że i głód dokuczał, a z pieca jakaś woń przyjemna zalatywała.
Ładniem się przedstawił gminnemu zarządowi, bo w największym negliżu. Girkont gdzieś zabrał moje ubranie, ale to nie zmniejszyło ich uszanowania, i pokłony bili tak nizkie, że aż czołem ziemi dotykali. Następnie starszyna jął dziękować za zaszczyt, jaki ich gminie uczyniliśmy, przyjeżdżając i t. d. Ale to trzeba znać Rosyą, żeby wiedzieć, jakich słów dobierają w rozmowie ci, którzy się sądzą niższymi, i tak, nie powiedzą: czyś pan dobrze spał? ale, czy pan raczył spokojnie odpo-