Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Różnice dochodzą do sum stósunkowo znacznych do 300 i więcéj rubli; raz nawet pamiętam jak kapitan dowodzący inwalidami w Solwyczegodzku — sam inwalida, — bo miał ze 70 lat przegrał jednego wieczora koło 800 rubli. Nadmienić tu wypada, że gra odbywa się na gotówkę, każden grający musi mieć pieniądze przed sobą, na „słowo” tam grać nie chcą bo dług karciany jest uważany za nie obowięzujący. Jeżeli nawet dnia następnego, lub późniéj podczas gry, wierzyciel chce się kwitować, to wtedy powstają kwasy a czasem i kłótnie. Najtrudniejsza sprawa była z paniami, a chociaż Moskale nie robią sobie z niemi żadnych ceremonii, my Polacy zachowywaliśmy wrodzoną nam delikatność wobec płci pięknéj (chociaż grającym damom, to miano się nie należy) i najgorzéj na tém wychodziliśmy. Ja téż późniéj usuwałem się od gry, gdy widziałem, że i żeńskie towarzystwo do kart się zabiera.
Przez długie lata mego wygnania ani razu mi się nie zdarzyło być proszonym na obiad i nie słyszałem o żadnym proszonym obiedzie. Podczas uroczystości domowych, jak: imieniny, śluby itd. zawsze dawano tylko śniadanie i to nigdy siedzące. Między 12 a 1 godz. zastawiają stół nakryty obrusem, gorącemi potrawami a na rogach stołu stawiają stósy talerzy, widelcy i noży. Gdy już wszystko zniesione, najstarszy pop odmawia modlitwę i błogosławi, następnie każdy bierze za talerz, nakłada co mu się podoba i szuka kąta, żeby módz gdzie przysiąśdź. Kto zwinniejszy, miejsce dostanie, inni jedzą stojąc, to téż po pobłogosławieniu każdy, jak na wyścigi, spieszy się napełnić swój talerz, żeby korzystać z miejsc jeszcze nie zajętych.
Na takich śniadaniach obiadowych znajdują się niektóre potrawy pojawiające się nieodmiennie za każdą sposobnością, szczególniéj pirogi roz-