Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się dobrze, umiał i obiad zgotować nie zły, a do mnie bardzo się przywiązał. Ciągle mnie tylko prosił, żebym go zabrał z sobą do Polski, skoro mnie uwolnią, co z chęcią mu przyrzekłem, i byłbym mu dotrzymał, gdyby było przyszło do tego.
W rok nie spełna po kupnie domu, wybierałem się dnia jednego na polowanie, było to na początku lipca. Miałem wyjść dopiero po południu, a na drugi dzień wrócić. Rano przyniósł mi sługa pocztowy uwiadomienie, że przyszło mi pocztą 300 rubli, będzie to moja półroczna pensya powiedziałem sobie. Po obiedzie poszedłem po pieniądze, a wróciwszy do domn, zastałem już, dwóch naszych, z którymi razem, miałem polować. Pieniądze włożyłem do stolika przy Nikolce, klucz mu oddałem, przykazawszy dobrze pilnować, sam z towarzyszami ruszyłem w drogę.
Zamiast na drugi dzień, wróciliśmy dopiero dnią trzeciego w nocy, bo zwierzyny było dużo. Dochodząc do domu spostrzegłem światło. Zbliżyłem się i przez niędomkniętą okiennice, widzę mego Nikołkę leżącego na stole, a obok niego siekiera i paląca się świeca. Zastukałem do drzwi i dałem się poznać, ale długa chwila minęła, zanim chłopak drzwi otworzył, bo były zatarasowane, a pierwsze jego powitanie było:
— Jakże téż baryń mógł mnie tak samego z pieniędzmi zostawić; ja już trzecią noc nie śpię a tylko leżę na stole i ciągle pilnuję, żeby kto nas nie okradł, i siekierę sobie przyładowałem, żeby w razie napaści módz się bronić.
Poczciwy chłopak, a jaki straszny był jego koniec!
Pieniądze, których Nikołka tak wiernie pilnował, były ostatnie, które mi regularnie z domu przyszły... ale o tém potém; teraz chcę skończyć historyą Nikołki.
Półtora roku po tém zdarzeniu musiałem