Strona:PL Zygmunt Wielhorski-Wspomnienia z wygnania.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

conych. Nie wolno téż było zostać pisarzem w żadném biurze rządowém, ani u żadnego urzędnika, nawet u takich n. p. jak leśniczy, akcyzny nadziratel (nadzorca wódczany), których czynność nie miała nie wspólnego z manipulacyą rządową. Nie można było również otrzymać patentu na żaden handel, bo jako ludzie miebezpieczni moglibyśmy oszukiwać Moskali.
Pozostawili nam tylko wołność oddawania się, grubéj ręcznéj robocie, jak rąbaniu drzewa, ładowaniu lub wyładowywaniu statków, noszeniu wody i t. p.
Z początku czas dość znosie przechodził. Mieliśmy kilka dzienników warszawskich, a dzień ich przybycia był prawdziwą uroczystością; powtarzało się to raz na tydzień, bo tylko co siedm dni poczta przychodziła.
Nadchodząca wiosna wróżyła nam nowe zajęcia i przyjemności. Na głównym planie stały ogrody, których uprawą zajmowaliśmy się bardzo gorliwie. Daliśmy téż poznać tamtejszym mieszkańcom jarzyny, o których nigdy pierwéj nie słyszeli, jako to: pietruszkę, selery, galarepę, fasolę, rzodkiewkę. Ogórki czasami się rodziły, ale nie każdego roku. Inne warzywa mieliśmy dobre, ale trzeba było wielkiego starania i bardzo obfitego polewania wodą, bo tam od razu nastają upały, i gdyby nie polewać, to spaliłyby wschodzące rośliny. Wegetacya w tych okolicach jest tak szybka, że kartofle n. p. sadzone pod koniec maja, można już podbierać ku końcowi lipca. Kapusta udaje się pięknie i jest bardzo smaczna, ale tylko biała. Niektóre okolice są sławne z kapusty. W Solwyczegodzku, miasteczku leżącém nieco wyżéj, nie udawała się. W początkach września przywożą ją do miasta; za sto główek, jeżeli duże i twarde, trzeba płacić od 3—4 rubli.
Do przyjemności należało polowanie, połów