Strona:PL Zygmunt Miłkowski - Sylwety emigracyjne.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

byli za przedstawicieli sprawy ruskiej bardziej, aniżeli półurzędowych. Wysoka Porta opieki im swojej użyczała.
Opieka W. P. Sydorowi nie przysługiwała. Kozakoman demokrata własnym ku dopięciu celu, którym było wywołanie chmielniczczyzny, podążać musiał sumptem. Kozakomani z obozu arystokratycznego wytyczali sobie cel skromniejszy. Spólnym dla działalności jednych i drugich punktem wychodnim było ostatnie Siczy przytulisko, nieustające schronisko zbiegów od poddaństwa z Podola i Ukrainy, kraina nazwę Dobrudzi nosząca, prowincya turecka, położona pomiędzy morzem Czarnem, a przedujściowym Dunaju ku północy i wschodowi zakrętem. W prowincyi tej Sydor ze spółzawodnikiem swoim, Michałem Czajkowskim się schodził. Dat spotkań tych oznaczyć nie umiem. Musiały one mieć miejsce przed 48, a nawet przed 46 rokiem, Sydor bowiem wziął w owoczesnych ruchach poznańskich udział i czas jakiś (lat kilka zapewne) w Wielkopolsce spędził. W Wielkopolsce ten mu się zdarzył wypadek, że go bożek miłości usidlił. Czar na niego nie Wielkopolanka jednak, ale córa ojczyzny Tella, funkcyę guwernantki w domu polskim pełniąca, rzuciła.
Z postrzałem w sercu zjawił się w r. 1853 w Konstantynopolu w momencie, gdy spółzawodnik jego, M. Czajkowski, przyjąwszy islamizm i przezwawszy się Mehmed Sadykiem, rojenia swoje kozakomańskie pod postacią pułku kozaków Ottomańskich urzeczywistnił.
Spółzawodnik jego tryumfował: sądził się ze szczytu powodzenia, otwierającego na ścieżaj wrota do świątyni sławy. Był atamanem kozaczym — znajdował się na drodze wskazanej przez mężów niepospolitych.
— Czyż on nią pójdzie?... — zapytałem Sydora, który tylko wylądował był w Konstantynopolu.