Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wznieść krzyki i obelżywe słowa. Tak osiągnąłem cel życzeń i przyspieszyłem szczęście moje. Nie przeciągiem czasu i trwożliwem zwlekaniem, ale mieczem poniżę ich dumę, a depcąc po hardych karkach, pokażę światu i męstwo moje i wyższość moję. Takie powody nakłaniały mnie do nieroztropnego napozór czynu, Ani słowa więcej, Mestwinie, bo nie cofniesz tego co się stało, ani przekonasz Zbigniewa, że lepiej było w nędznem milczeniu i poniżającej spokojności, tajnemi drogi pracować nad zwycięstwem, niż wśród szczęku broni i srogich bojów, nabywać chwały, równać się sławą z dzielnymi naddziady. Cała moja nadzieja spoczywa w tej szabli, a jeśli jeszcze wyrok niebios nie padł na moją głowę, zabłyśnie ona i zdruzgoce wrogów. Zostaw mnie, idę do Hanny, po długich dnia tego trudach potrzeba mi szukać osłody w jej miłości.
— A ja tu zostanę, bo mogę stąd śledzić wszystkie ich obroty, może dzisiaj w nocy zechcą nas napaść.
— Zaręczam ci że nie, bo choć szalony Mieczysław, bitny Sieciech, roztropny Wszebor i hojny Skarbimir, zagrażają mi swoją nienawiścią, nie sądzę by chcieli w nocy tak ciemnej odważać się na niepewne spotkanie; możesz pójść do swojej komnaty.
— Nie, zostanę tutaj; lubię czasem patrzeć na noc pochmurną, i słysząc ryk burzy przyzwyczajać mój umysł do piekła, które podług świętej naszej wiary, zapewnie kiedyś prawo do mnie rościć będzie.
— Jeśli tak — rzekł Zbigniew — to nie przeszkadzam — i poszedł do żony.
Hanna z Ciechanowa przez cały dzień nie widziała męża, a jednak dowiedziała się przez Katarzynę, córkę Gierdy, która zwyczajnie dnie całe z nią przepędzała, i starając się przerwać smutek pani, usłyszane powtarzała wieści o wypadkach dnia, tego; wielu bowiem rycerzy przytomnych na zgromadzeniu w sali tronowej przybyło do zamku Zbigniewa i bronić go przysięgło, od nich więc słyszała Katarzyna wszyst-