Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Teraz — zawołał młodzieniec z nadzwyczajnem uniesieniem — nie lękam się już ani waszych mąk, ani szubienic, nie zginie Ulrych haniebną śmiercią zbrodniarzów, bo jeśli pełnił zbrodnie, miał jednak czułe serce. Patrzcie, jakie lewej ręki cięcie.
I nim go kto mógł wstrzymać, utopił w piersiach krótki i ostry pałasz i upadł na ziemię.
Biskup wzdrygnął się i podniósł oczy do Nieba, a wszyscy obecni odwrócili je od okropnego widoku. Jeden Henryk z Kaniowa zachował krew zimną, czyli raczej wściekłość nie dozwoliła mu uczuć litości i przerażenia, wystąpił z grona towarzyszy i stanął przy trupie Ulrycha. Tu wyjął zpod kolczugi pukiel ciemnych włosów i umoczywszy je w krwi nieszczęśliwego, zawiesił na szyszaku między trzema białemi pióry.
— To są włosy księcia i pana mojego. Przysięgam dopóty ten znak nosić na hełmie, dopóki go powtórnie nie zanurzę w krwi drugiego mordercy, Mestwina z Wilderthalu. Niechaj Bóg Ojciec, Bóg Syn i Duch święty słyszą tę przysięgę, i niech święty Stanisław i szabla moja, ku pomocy mi będą.
To powiedziawszy, wyszedł ściskając rękojeść miecza.
W kilka dni później pochowano Skarbimira, ciało Ulrycha za cmentarzem w dół rzucono. Sieciech zaś chcąc przywiązać do swojej służby rycerza z Kaniowa, kazał go do siebie zaprosić; ale nadaremno Jarosz z Kalinowy przebiegł wszystkie Płocka ulice, nigdzie nawet i śladu Henryka nie znalazł. Żołnierze stojący u wałów miejskich, w dzień śmierci podskarbiego, donieśli potem wojewodzie, że rycerz podobny z postawy i ubioru do znikłego, lotem błyskawicy, przeleciał już blizko nich w nocy na czarnym rumaku, i że przez chwilę wśród cieni wieczora ujrzeli migającą się zbroję, na jego piersiach, kiedy pędził drogą na północ wiodącą.