Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miętać trzeba. Niech od dzisiejszego dnia, twoje przywiązanie do mnie, ma za granice ściany tego pokoju. Za niemi jesteś moim nieprzyjacielem, stajesz się sługą niewiernym, niecierpiącym swojego pana. Udajesz przed księżną, do której koniecznie musisz się wsunąć i przed jej Katarzyną, że moje okrucieństwo zniechęciło cię zupełnie, okrywasz mnie obelgami, oskarżasz o najokropniejsze zbrodnie. Tym sposobem pozyskasz ufność dowierzających najczęściej każdemu niewiast, a wieczorem każde ich słówko, każde poruszenie donosić mi będziesz. Dalsze postępowanie później ci oznaczę. Przewiduję, że nieraz odwiedzisz obóz Mieczysława, gdzie Skarbimir poddany mi zupełnie... Rozumiesz, Ulrychu?
— Rozumiem.
— Gdybym innemu te rozkazy ogłaszał, zakończyłbym ich wyliczanie workiem pełnym srebra.
— Ale wiesz, — krzyknął młodzieniec — niepotrzebne ci srebro, kiedy masz ze mną do czynienia.
— I właśnie dla tego nic ci nie dam.
— Oprócz łaski i przywiązania do człowieka odparł giermek — który cię pewno nie zdradzi.
— Dosyć i nauk i obietnicy — rzekł Mestwin, wstając z krzesła — pójdę teraz do Jordana. Słyszałeś?
— I wykonam — zawołał Ulrych.


ROZDZIAŁ XVIII.
Rzucą się wszyscy, i razem
Płomień słupem w Niebo buchnie,
Wszędzie żarzyste migają głownie
Leją się siarki i smoły,
— — — — — — — —
Chmurami wieją popioły.
Odyniec.

Nazajutrz po tej rozmowie, tysiączne oręże błyszczały przed murami Zbigniewa, i pomieszane wrzaski spokojną od kilku dni przerażały okolicę.