Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wstrzymaj się książe — przerwał mu Wszebor — ogłaszam wam wszystkim, że usłucham woli króla. Nazwijcie mię ojcem wyrodnym, bojaźliwym, niegodnym imienia rycerza, nie to nie pomoże, pierwiej byłem Polakiem nim rodzicem; pierwiej przysiągłem na wierność monarsze, nim doczekałem się córki. Zapewnie złożyć broń w takim razie, wielką jest dla mnie ofiarą, ale nie straciłem z wiekiem tyle mocy i stałości, bym się na nią nie zdobył. Książe uczynisz co ci się podoba, ale nigdy ręka Hanny z Ciechanowa twoją nie będzie, jeśli nie przeniesiesz dobra ojczyzny nad szaloną miłość. Obieraj więc.
Usiadł w milczeniu Mieczysław, obiema rękami twarz zakrywając.
Tymczasem Wolimir nie stracił ani chwili i przedziwną zajadając sarninę, skrapiał ją węgierskiem winem.
— Przedziwne śniadanie! Ach! twój kucharz, książe, musi przybyć na turniej. Zdrowie twoje, Sieciechu. Na wszystkie sokoły, nigdym lepszej nie widział zwierzyny. Pijem do ciebie, Wszeborze. Nie mogę cię opuścić, giermku księcia Mieczysława.
— To jest rycerz Henryk z Kaniowa od wczorajszej bitwy — ozwał się wojewoda krakowski.
— A więc muszę zdrowie powtórzyć, bom się omylił. Do ciebie piję drugi raz, szlachetny rycerzu. Do was wszystkich panowie. Niech żyje król Władysław.
— Uczy nas religia i o nieprzyjaciołach pamiętać, więc zdrowie Zbigniewa. Nie zapominam i o nadobnej Hannie z Ciechanowa.
— Wielki sokolniku — rzekł, zwolna podnosząc głowę Mieczysław — odpowiedz królowi i stryjowi mojemu, że przybędę na turniej. Wszeborze! tyś tylko mógł mnie do tego przymusić.
— Synu mój ukochany, niech wszystkie najlitościwszych niebios błogosławieństwa spłyną na twoją głowę — odpowiedział rozczulony pan Ciechanowa — choćby nawet i król tego po nas nie wymagał, straci-