Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Natychmiast mąż olbrzymiej postawy odłączył się od książęcego orszaku i pobiegł stanąć na miejsce nieszczęśliwego Odrowąża.
— Zaręczam ci książe i panie mój — zawołał odchodząc, — że wkrótce te muchy odlecą, nie takichem ja na Pomorzu do ucieczki zmuszał.
— Dobry rycerz — ozwał się Zbigniew do Mestwina, patrząc z uśmiechem zwyczajnym na rzeź i mordy — a choć najczęściej chwali się z tego co nie zrobił, w przypadku potrafi wszystko zrobić, i mówi, że już tysiąc razy uczynił.
Wtem zbliżył się do księcia człowiek w szerokiej sukni bez zbroi i oręża. Broda, do której siwe włosy już się mieszały, spływała na piersi, w oczach widać boło spokojność dowodzącą, że nie pierwszy raz patrzy na boje. Trzymał pod ręką kształtnie wyrobioną szkatułę, a u rzemiennego pasa wisiały klucze, flaszka napełniona żółtawym płynem i pomniejsze narzędzia, na które niewiadomi ich przeznaczenia i użytku z podziwieniem patrzyli żołnierze.
— Abrahamie z Hamburga — zawołał Zbigniew — już jeden z naszych rycerzy nie potrzebuje twojej pomocy, spojrzyj w rów pod nami będący, a tam zobaczysz jego ciało i zapewnie mimo wielkiej nauki nie masz już nadziei wrócenia go do życia.
— Najjaśniejszy i najpotężniejszy — odparł złą polszczyzną żyd lekarz — mam nadzieję, że Bóg Izraela pozwoli, by moje usługi przydały się innym ludziom, bo co do tego, już ciało jego się rozprzęga, opuszczone od duszy. Stąd dostrzegam sine pręgi na jego twarzy, co jest znakiem śmierci gwałtownej, jak o tem Ben Massadi pisze w rozprawie o nieprzewidzianych zgonach.
Po tych słowach głęboko się ukłonił księciu, stanął niedaleko i wyjąwszy długi pergamin, uważnie czytać zaczął dziwaczne na nim charaktery tak spokojnie, jak gdyby w własnym się widział pokoju, potem zwinął go w trąbkę i oddalił się, niosąc ratunek rannym.