Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciebie, pochwyciłem ją w silne ramiona i z miłym tobie ciężarem, pośród ciemności zszedłem na dół.
Wskoczyłem w łódkę z kilkoma towarzyszami, uderzyłem wiosłem dwa razy i już byłem na przeciwnym.brzegu. Słyszeliśmy jeszcze przez chwilę wrzaski i wołania zbrojnych ludzi Wszebora, ale wkrótce wysokie Ciechanowa wieże znikły nam z oczu. Leciałem co koń mógł wydołać, a ona pytała mnie się o Zbigniewa, twoje imię sto razy w jej ustach było.
Nad rankiem przybyliśmy do Płocka, a gotowe, mieszkanie przyjęło twą kochankę. Czeka teraz na ciebie; ale, panie, trzeba tu nam tajemnicy, trzeba skrytości. Bo już wieść się rozchodzi, że Wszebor z Ciechanowa na czele swych przyjaciół i panów jedzie na skargę do twego ojca.
— Niech sobie jedzie — odparł Zbigniew. — Znasz mnie dobrze. Nie ulegnę trwodze, ani krzyki szlachty mazowieckiej, ani dumnych panów zażalenia i skargi nie wyrwą jej z rąk moich. Kocham ją, ją pierwszą kocham, a taką miłością, że wszystkobym dla niej poświęcił i oddał, Ona wzajemnie mnie tylko polubiła, gardzi moim bratem. Niech tam sobie Mieczysław teraz gryzie wargi, niech zobaczy jak przychylnego ma we mnie brata.
— Ale upamiętaj się, książe i panie mój, — rzekł Mestwin głosem, w którym już nie znać było tyle uszanowania, ale raczej przekonanie, że słuchający ulegnie danej radzie — upamiętaj się. Dla dogodzenia twym żądzom, naraziłem się na setne niebezpieczeństwa, nie pierwszą już porywam dziewicę, nie jednego już zabiłem rycerza. Dopóki widziałem, że dopełnienie twych chęci może tylko przyjemność i rozkosz ci zjednać, wszystkich twoich słuchałem rozkazów. Nie straszyły mnie przeszkody, ni, liczne trudności. Ale nadszedł teraz czas pełen zamieszania i kłótni. Ojciec nieprzychylnem na ciebie patrzy okiem, a mały Bolesław z swoją szabelką i zbroją wszystkie jego chwile