Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nieznana dotąd wiecznej ciszy niwa:
Sen nieprzespany i pokój cmentarzy
Równe to fałsze, jak dola szczęśliwa!
Świat, jako wielki, jest przegranej polem!
Świat, jako wielki, jest rozbicia skałą!
Trudem bez końca, wiekuistym bólem
Wszystko się dzieje i wszystko się stało!
Wiedeń 9 listopada 1837.




Jak anioł spadły, leżący w piękności,
Lecz z kary Bożej popiołem na czole,
Italia drzemie wśród naddziadów kości,
A lud spodlony, w czarodziejskiem kole
Mórz zwierciadlanych i sklepień światłości,
Jak proch pokuty leży na jej czole.
W kształtach już nie ma dawnej treści ducha
I rzymska hardość i chrześciańska skrucha,
Tą samą obie purpurą odziane,
Skonały obie — a kształty strzaskane,
Gdy słońce wschodzi z błękitnych mórz łona,
Szemrzą na brzegach westchnieniem Memnona
Skargę nieszczęścia, hymn dzikiej żałoby,
Co wyszedł z grobów i powraca w groby,
Bo mu serc dzielnych nie wtórują bicia,
I w ziemi bogów, — duch ludzki bez życia!
............
W Kampanii rzymskiej taki spokój wielki,
Że człowiek każdy i że anioł wszelki,
Przechodząc, duma nad dniami przeszłości!
Tu żywych nie patrz — tu umarłych włości:
Pałace dumnych w żółty piasek wryte,
Kościoły bogów na szczątki rozbite,
Zielonym bluszczu całunem obwite!
Czas poćwiertował posągi cezarów,
Czas zmienił Forum na błotnisty parów,
Gdzie zaspy gruzów piętrzą się warstwami,